2 czerwca 2013

Rozdział 14



            Odczekałam krótką chwilę zanim weszłam do mieszkania. Czułam się potwornie winna temu, co właśnie się stało. To nie w taki sposób Kuba miał się dowiedzieć o ciąży i mojej zdradzie. Nie teraz. Moment nie był trafiony. Młody zawsze przeżywał spotkania, w których nie mógł się wykazać. Jeszcze gorzej było, kiedy to on pełnił rolę libero na boisku i nie grał najlepiej. To jednak nie oznaczało faktu, iż mogłam go dobijać. Właściwie nie ja, a mój kuzyn, który ma zdecydowanie za długi język. Podoba mi się fakt, że często mogę na niego liczyć w trudnych chwilach. Jest wsparciem oraz starszym bratem, którego nigdy nie miałam. Szkoda tylko, że nie potrafi najpierw pomyśleć nad tym co chce powiedzieć.
            Wślizgnęłam się cicho do środka. Jedynym źródłem światła była najprawdopodobniej lampka nocna przy łóżku w sypialni. Zaklęłam cicho, nie mogąc rozsznurować swoich butów. Ręce mi się trzęsły, a myśli nie chciały uspokoić. Bałam się tego, co Kuba zechce teraz zrobić. Byłam prawie pewna tego, że mnie zostawi. Ja na jego miejscu bym chyba zrobiła to samo. Na samą myśl, że coś mogłoby go łączyć z Klaudią czułam się słabo.
            Niepewnym krokiem ruszyłam w stronę sypialni. Obawiałam się tego, co mogę tam zastać. Wyobraźnia kreowała najróżniejsze scenariusze. Jeden był gorszy od drugiego. Nie spodziewałam się jednak, że Kuba będzie leżał na łóżku i gapił się w sufit. Pod ścianą leżała otwarta walizka. Była pusta. Chrząknęłam cicho, chcąc zwrócić tym samym na siebie uwagę Kuby. Jęknął cicho, ocierając łzy rękawem bluzy. Skrzywiłam się. Nie lubiłam doprowadzać go do takiego stanu. Kiedy usiadł, dostrzegłam w jego oczach wyrzut i prawdziwy ból. Cierpiał. Cholera! Cierpiał przeze mnie!
- Kuba przepraszam – szepnęłam, ponownie starając się zapanować nad dławiącym mnie szlochem. Stałam w drzwiach do sypialni jak jakaś kretynka, wzrok wbijając teraz w podłogę. Jego serce krwawiło, a teraz musiałam pozbierać je w całość.
- Przespałaś się z Mattem?
            Jego głos był chłodny i opanowany. Przeszły mnie dreszcze. Zmarnowałam coś tak pięknego, jak prawdziwa miłość.
- Tak, ale to było w Kędzierzynie, kiedy umieścili nas w jednym pokoju. Oboje byliśmy trochę wstawieni, a on postanowił to wykorzystać. Ja nie chciałam! Musisz mi uwierzyć.
            Mówiłam szybko nie chcąc, by Kuba mi przerywał. W dłoniach miętosiłam swoją ulubioną apaszkę, którą dostałam od niego na urodziny. Nigdy jeszcze nie przechodziłam przez takie zawirowania w swoim życiu. Warto też dodać, iż miałam je na własne życzenie. Wystarczyło powiedzieć stanowcze „nie” kiedy Martino pocałował mnie pierwszy raz. Niepotrzebnie się nad nim zlitowałam i uwierzyłam, że jednak ma jakieś uczucia. Nie kochał mnie. Gdyby tak było, nie groziłby, że sam powie o wszystkim Kubie. Powinien zaakceptować mój wybór. Ja naprawdę kochałam Popiwczaka i nienawidziłam siebie za to, że go zdradziłam.
- Jeśli nie chciałaś, to mogłaś się nie dać tak łatwo podejść – zarzucił mi szatyn, chociaż jego głos nie był już tak chłodny. – Hania, czy w jakiś sposób zawiniłem? Wiem, że dzielą nas całe cztery lata różnicy w wieku, ale do tej pory się rozumieliśmy. Więc dlaczego?
- Nie, Kuba! – Odważyłam się na niego spojrzeć. – To nie twoja wina. Sama nie wiem dlaczego to zrobiłam, ale musisz wiedzieć, że żałuję. Gdybym tylko mogła cofnąć czas…
- Ale nie możesz – westchnął Kuba z rezygnacją. – Nawet nie masz pewności, że to moje dziecko. Co masz zamiar teraz zrobić?
            Spodziewałam się tego pytania, ale kiedy próbowałam odpowiedzieć zgodnie z tym, co jako pierwsze przyszło mi na myśl – głos uwiązł w gardle. Nie mogłam mu tego zrobić. Nie mogłam obarczyć Kuby czymś, co zdecydowanie by go przerosło. Byliśmy zdecydowanie zbyt młodzi i niedojrzali na to, by bawić się w rodzicielstwo. Ale przecież nie mogłam usunąć ciąży. Nie, tego w życiu bym nie zrobiła.
Nerwowo przestąpiłam z nogi na nogę. Musiałam zrobić to, co dobre dla niego, a zupełnie wbrew sobie. To nie była łatwa decyzja, która niczego nie ułatwi. A już z całą pewnością nie pozwoli Kubie tak łatwo się pozbierać. Najłatwiej było więc go zostawić i opuścić Polskę razem z Matteo. Dobrze wiedziałam, że właśnie do tego zmierza. Pozwoliłabym mu z czasem zapomnieć. Martino by się mną zajął. Dzieckiem również.
- Hania, nie obchodzi mnie czyje to dziecko – odezwał się Kuba, przerywając ciszę panującą w sypialni. – Zostań ze mną. Jakoś sobie poradzimy, zobaczysz.
- Nie – mruknęłam, kręcąc głową. Próbowałam powstrzymać łzy, które same cisnęły się do oczu. – To wszystko moja wina. Moja i Matteo.
- Nie możesz mieć pewności, że to z nim…
- Jestem.
            Musiałam skłamać. Ostatnimi czasy przychodziło mi to zdecydowanie zbyt łatwo. Jednak kobieca intuicja usilnie podsuwała mi tą najgorszą z możliwych opcji. Odwróciłam się na pięcie, rzuciłam cicho, że Michał wpadnie po moje rzeczy i wyszłam. Dopiero za drzwiami mieszkania pozwoliłam sobie na płacz. Głośny szloch wypełniał pustkę korytarza. Przez zaszklone łzami oczy nie od razu zauważyłam Włocha, który stał oparty o ścianę. Pozwoliłam mu się objąć. Nie protestowałam, gdy wciągnął do swojego mieszkania, posadził na kanapie, opatulił ciepłym kocem i zaczął szeptać słowa pocieszenia. On wiedział, że podjęłam – w jego mniemaniu – słuszną decyzję.
- Rozmawiałem już z zarządem. W przeciągu tygodnia możemy wyjechać z Polski jeśli tylko zechcesz…
- Chcę.

            W dniu wyjazdu do Włoch poprosiłam Michała, który nie popierał mojej decyzji, by przekazał Kubie karteczkę. Pozostawiłam na niej jedno słowo. Przepraszam. Dobrze wiedziałam, że znajdzie się u jego boku Klaudia, która będzie go pocieszać. Wybłagałam Kubiaka i Łasko, by czuwali nad Młodym. W dalszym ciągu się o niego martwił. W dalszym ciągu czułam, że jest dla mnie kimś ważnym i zawsze będzie. Ale oboje musieliśmy zapomnieć.

Odautorsko: Dziękuję wszystkim tym, którzy byli ze mną tutaj od samego początku do końca :) Każda opinia jest dla mnie bardzo ważna. Mam nadzieję, że spotkamy się na kolejnych moich wymysłach: TU i TU.