Na hali jak zwykle dominowały pomarańczowe barwy. Wzięłam
głęboki wdech. Och, jednak stęskniłam się za tym miejscem. Na ostatnim meczu
byłam ponad miesiąc temu, do tego w Bydgoszczy. Od tamtego czasu nieco się
pozmieniało. Po pierwsze nie byłam już szarą dziewczyną lub - dla tych lepiej
poinformowanych – kuzynką Michała Kubiaka. Teraz patrzono na mnie przez pryzmat
Kuby. Byłam jego nieidealną ukochaną. W jednym z tekstów na popularnej stronie
związanej ze sportowcami, znalazłam całą swoją biografie. Dotarli nawet do
numeru przedszkola, do którego chodziłam. To dopiero jest chore. Ciekawa byłam,
jak by to całe środowisko zareagowało na wieść, że siedemnastoletni idol
nastolatek uwielbiających siatkówkę, będzie mieć dziecko. Tak, to by była
informacja roku.
Weszłam do sektora, w którym znajdowały się miejsca
przeznaczone dla członków rodzin siatkarzy. Uścisnęłam Laurę i przywitałam się
z resztą dziewczyn. Jako, że nie widziałam się z nimi od dłuższego czasu, miały
mnóstwo pytań. Na większość z nich odpowiadałam niechętnie. Nie to żeby były
wścibskie, ale niepotrzebnie wtrącały się w nieswoje sprawy. Kiedy wreszcie
zajęłam swoje miejsce, nie mogłam się wręcz doczekać rozpoczęcia meczu, a
siatkarze z Jastrzębia nawet nie pojawili się jeszcze na boisku.
- Byłaś już u lekarza? – Zapytała
Laura szeptem. Całe szczęście, że na hali panował hałas. Kolejna fala pytań ze
strony innych dziewczyn nie była mi potrzebna. Nie przestałam się uśmiechać.
Trzeba było zachować pozory.
- Umówiłam się na poniedziałek.
- Dopiero? Hanka, ja się już
doczekać nie mogę.
Szkoda, że nie byłam w stanie podzielić jej entuzjazmu.
Mecz zakończył się zwycięstwem Skry Bełchatów.
Niepocieszeni kibice opuścili halę w ponurych nastrojach. To było dość ważne
spotkanie, które mogło decydować o końcowej klasyfikacji w tabeli. Widząc
smutną minę Kuby nie mogłam usiedzieć w miejscu. Pomimo protestów Laury,
zdecydowałam się zejść na płytę boiska. Kubiak uśmiechnął się na mój widok.
Wreszcie nikt nie miał przeciwko temu, że plączę się wśród zawodników. Nawet
ochroniarze nie chcieli mi zwrócić uwagi, co zazwyczaj miało miejsce. Miło, że
stałam się osobą rozpoznawalną. Przynajmniej pod tym względem.
- Trener powinien ciebie
wpuścić – szepnęłam do Kuby, siadając na parkiecie obok niego. Posłał mi smutny
uśmiech. Dawno już nie widziałam go w takim stanie. Dosłownie serce się krajało
na ten widok. Niewiele myśląc przytuliłam go mocno. – Daj spokój, następnym
razem pójdzie lepiej.
- No nie wiem.
Westchnęłam cicho. Znów trzeba było przejść przez fazę
ogólnego niezadowolenia i złości. Najpierw Kuba będzie chodzić przez kilka dni
ze zwieszoną głową. Będzie marudzić, że kolejne treningi są mu niepotrzebne, bo
przecież i tak nie umie grać. Ja natomiast musiałam mu powtarzać, iż gada
głupoty. Był fantastycznym libero, ale jeszcze stosunkowo młodym. Nic dziwnego,
że trener ufał tym, którzy mają nieco większe doświadczenie w grze. Kiedy
wreszcie to dotrze do Popiwczaka, zacznie spędzać na hali oraz siłowni
zdecydowanie więcej czasu niż dotychczas. Będzie dawać z siebie dwieście
procent, przez co opuści się w nauce. Wtedy też będę musiała mu tłumaczyć, że
siatkarz bez matury jest raczej marnym przykładem do naśladowania. Powinien
chociaż odrobinę czasu poświęcić na naukę. Dobrze, że teraz miałam kilka dni
odpoczynku na uczelni. Zero kolokwiów oraz projektów do zrobienia. Będzie
wystarczająco dużo czasu by zająć się chłopakiem z depresją pomeczową.
- Kochanie, idź do szatni. –
Popchnęłam chłopaka w stronę szatni. – Pójdziemy na lody albo pizzę. Co wolisz?
- Jestem zmęczony.
- Och, daj spokój. Nie wrócisz
do domu, by spokojnie położyć się spać.
Kuba wreszcie dał się przekonać. Po chwili zastanowienia
stwierdził, że może jednak pizza nieco poprawi mu humor. Cóż, taką miałam
nadzieję. Usiadłam przed drzwiami prowadzącymi do szatni chłopaków. Wyjątkowo
panowała tam cisza i spokój. Każdy z siatkarzy Jastrzębskiego z całą pewnością
analizował spotkanie oraz poszczególne akcje.
- Hania, dlaczego raczyłaś się
wreszcie tutaj pojawić? – Nade mną rozległ się chłodny głos Martino.
Podskoczyłam, nieco zaskoczona.
- Chcesz powiedzieć, że to
przeze mnie przegraliście?
- Nie. Chcę powiedzieć, że
twoje kłamstwa niczemu nie służą.
Zmarszczyłam czoło. Jak widać nawet Martino musiał
odreagować przegrane spotkanie na swój sposób. Najlepiej było odegrać się na
mnie. Postanowiłam wykazać się nieco lepszym wychowaniem. Wdawanie się w
dyskusję z Włochem nie miało najmniejszego sensu. W dalszym ciągu nie chciałam
z nim rozmawiać. Przecież on wszystko wiedział najlepiej!
- Jeśli nie powiesz Kubie
prawdy, ja to zrobię – zakomunikował wreszcie Martino, zapewne znów pragnąc
doprowadzić mnie do szału. – Jeśli sądzisz, że nie jestem do tego zdolny to
wiedz, że się mylisz.
- Nie możesz tego zrobić!
- Och, Haniu. Oczywiście, że
mogę.
- Matt, proszę. – Jęknęłam,
ukrywając twarz w dłoniach. – Nie możesz!
Włoch uśmiechnął się, jak to miał w zwyczaju, kiedy
tryumfował. Puścił do mnie oczko, a po chwili zniknął za drzwiami szatni. Nie
wytrzymałam. Kryształowe łzy spływały po policzkach. Z piersi wyrwał się głośny
szloch. Przeklęte hormony! Gdyby nie one, z całą pewnością byłabym w stanie nad
tym zapanować. Nie byłam słaba. Do płaczu doprowadzała mnie jedynie
ostateczność. No cóż, można powiedzieć, że znalazłam się w sytuacji bez
wyjścia. Matteo mógł w każdej chwili powiedzieć Kubie co wydarzyło się w
Kędzierzynie. Nawet teraz…
Kiedy Młody opuścił szatnię stwierdził, że od pizzy
zdecydowanie lepiej brzmi impreza u mojego kuzyna w mieszkaniu. Znowu. No ale
co ja mogłam? Nie chciałam zajmować się chłopakiem w depresji, który po
powrocie do domu rzuciłby się na kanapę w salonie, nakrył kocem i skakał po
kanałach w telewizji. Mógł iść na tą imprezę. Mnie tam teoretycznie nie
potrzebował. Po pierwsze Matteo nie był oficjalnie zaproszony, a po drugie nie
chciałam siedzieć wśród niezadowolonych siatkarzy. Wystarczyło jednak
spojrzenie a’la szczeniaczek i już nie miałam argumentów przeciwko temu by się
na tej imprezie pojawić.
- Przynieś piwo kobieto –
poprosił Michał, kiedy tylko przekroczyłam próg jego mieszkania. Środkowym
palcem skomentowałam jego życzenie i zajęłam miejsce między Kubą, a Russelem. –
No dobrze, więc czego się napijesz?
- Soczek jabłkowy poproszę –
odpowiedziałam z uroczym uśmiechem, po czym wdałam się w rozmowę z Holmesem.
Misiek wrócił do nas po pięciu minutach. Upiłam kilka
łyków, by po chwili zmierzyć Kubiaka wściekłym spojrzeniem. Ja to chyba nie
mogę mieć bezstresowego życia. Zawsze pojawi się ktoś, kto zechce mnie zdenerwować.
- Czy ja prosiłam o wódkę z
sokiem? – Zapytałam, zaraz po doliczeniu się w myślach do dziesięciu. – Nie. Ja
chciałam szklankę soku jabłkowego bez ekstra dodatków. To takie trudne do
zrealizowania?
- A niby od kiedy ty nie
pijesz, co? – Obruszył się Michał.
- Od kiedy się dowiedziałam,
że…
Zdecydowanie za późno ugryzłam się w język. W prawdzie
nic takiego nie powiedziałam, ale wystarczyło połączyć ze sobą kilka faktów.
Niestety Michał Kubiak jest facetem dość bystrym, więc po krótkiej chwili jego
oczy miały wielkość pięciozłotówek.
- No nie gadaj, że ty w ciąży
jesteś. – Niechętnie przytaknęłam, nie patrząc nawet na minę Kuby. Gdybym tylko
wiedziała, że za chwilę mój kuzyn wypali: To
chyba nie dziecko Martino?!, to pewnie rzuciłabym się na niego i błagała,
by siedział cicho. Niestety słowa te padły, Kuba opuścił mieszkanie, a ja
pozostałam z jeszcze większym problemem na głowie niż przed chwilą.
Odautorsko: Także dotarliśmy do szczęśliwej trzynastki, która jest przedostatnim rozdziałem w tej historii. Na podziękowania jeszcze przyjdzie czas, więc się pohamuję i zaproszę Was serdecznie na coś nowego z Pierrem Pujolem w roli głównej: Zapach Kawy. A powiem jeszcze, że wczorajszy mecz gwiazd w Szczecinie był cudowny i mogę się pochwalić zdjęciami ze Stochem, rodzeństwem Kotów oraz Marcinem Wiką z gołą klatą ;d Galerię zdjęć (nie, nie - moich osobistych tam nie będzie) jest tutaj - Siatkomania.
No,to się porobiło... A tak Kubiak mówił, że ma to wszystko zachować dla siebie,a tu proszę. Sam się wygadał. Weź tu człowieku ogarnij tych facetów :D Mam nadzieję, że Kuba będzie na tyle dorosły, że zechce z nią porozmawiać szczerze,bez żadnych wrzasków,a co najważniejsze,by dał sobie wszystko wytłumaczyć...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Prawda wyszła na jaw. I wyjawił ją sam Kubiak, który sam kazał Hani trzymać język za zębami. Mam nadzieje, że jakoś to wszystko się ułoży, że Kuba jej wybaczy, choć na pewno teraz ją nienawidzi. Matteo pewnie ucieszy ten obrót sprawy. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, który niestety będzie tym ostatnim.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:*
Kubiak to palant o za długim języku.
OdpowiedzUsuńKuba nie powinien martwić się tym, że trener go nie wpuszcza. On ma jeszcze czas.
Kubiak to palant - wiem, że się powtarzam. Hania tez ma długi jęzor, ale jej wybaczam przez hormony.
mam nadzieję, że Kuba zrozumie. Nie należy mu się to. Zdecydowanie nie należy mu się cierpienie. Mam nadzieję, ze jakoś to zniesie.
nie mogę uwierzyć, że następny będzie ostatnim :(
Mam nadzieję, że im się wszystko ułoży. Byle nie Kubie i Klaudii :p Działa mi baba na nerwy a Włocha nie trawię xd
iśka
Czułam ze to Michał się wygada, to było takie Kubiakowe. Niestety tak to jest jak się ma jakieś tajemnice o których już ktoś tam wie. Jestem ciekawa co zrobi Kuba, a Matteo mi podpadł tym ze Hance groził ze wszystko Popiwczakowi powie, to akurat było z jego strony bardzo dziecinne, a już myślałam ze on tu będzie totalnie inny, wyszło jednak ze chyba się myliłam
OdpowiedzUsuńKubiak mógł ugryźć się w język, no ale to facet. On nie myśli.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że to dziecko będzie Kuby.. Jakoś Martino nie przypadł mi do gustu jako bohater tego opowiadania.
Czekam na ciąg dalszy.
Pozdrawiam. ; )