6 maja 2013

Rozdział 10



            Dni dłużyły się niesamowicie. Każda chwila, którą musiałam spędzać w obecności Kuby bolała potwornie. Oczywiście, że zaważył zmianę. Każdego dnia po dziesięć razy na godzinę wypytywał, czy aby nie chcę się zwierzyć. Kręciłam energicznie głową, przywołując natychmiast na usta szeroki uśmiech. Nigdy nie byłam dobrą aktorką, więc kiedy przyszedł czas sesji na uczelni, miałam idealną wymówkę dla podłego nastroju. Ale to przecież też nie trwa wiecznie! Miałam nadzieję, że do tego czasu nauczę się żyć w kłamstwie. Niestety tak się nie dało. W dowolnej chwili mogłam wpaść na Matteo, który był przecież moim sąsiadem. Na całe szczęście nie był już mile widzianym gościem w naszym domu. Kuba przestał ufać Martino. Czułam się z tym jeszcze gorzej. Zepsułam piękną przyjaźń międzypokoleniową. Kuba stracił wzór do naśladowania, co rzutowało na jego grę. Widzieli to wszyscy. Nie zdziwiłam się więc, kiedy mój kuzyn zawitał w Katowicach, zaraz po moim ostatnim egzaminie w sesji zimowej.
- Myliłem się, Hanka. – Chwycił mnie za ramiona i spojrzał prosto w oczy. Był śmiertelnie poważny. – Nie możesz mu o tym powiedzieć. Prawda go zniszczy.
- Myślisz, że tego nie wiem – warknęłam, wyrywając się z kubiakowego uścisku. – Każdego dnia staram się trzymać język za zębami, ale to nie jest łatwe.
- Więc się postaraj! Poddaj się hipnozie, albo wymyśl coś innego, ale pod żadnym pozorem nie mów prawdy.
            Przewróciłam oczami, mruknęłam pod nosem kilka przekleństw i opuściłam budynek Politechniki Śląskiej. Pogoda, jak na złość, nie zamierzała się poprawić. Opady śniegu przy dodatniej temperaturze nie są tym, o czym marzą małe dzieci. Nie można w spokoju wyjść na sanki, czy ulepić bałwana. Nie mówiąc już o zorganizowaniu bitwy na śnieżki. Chociaż z Michała Kubiaka zdolny człowiek, więc po chwili oberwałam ciężką kulką z mokrego śniegu. Postanowiłam nie reagować i dalej zmierzałam w stronę przystanku autobusowego. Poruszanie się samochodem w stanie rozchwiania emocjonalnego nie było wskazane.
- Hanka, no nie bądź taka uparta! – Wrzasnął Kubiak, przyciągając tym samym uwagę wszystkich, którzy znajdowali się na uniwersyteckim parkingu. – Co masz zamiar zrobić? – Zapytał, doganiając mnie.
- Nie wiem jeszcze.
- Poczekaj chociaż do zakończenia sezonu.
- Zobaczę, co da się w tej kwestii zrobić – obiecałam.
- Dasz się podwieźć do domu?
            Pokręciłam przecząco głową. Podróż busem do Jastrzębia nie była może tak samo komfortowa, jak samochodem mojego kuzyna, ale nie potrzebowałam jego towarzystwa, ani „dobrych” rad. Kiedy w dalszym ciągu coś jeszcze do mnie mówił, włożyłam do uszu słuchawki. Uspokoiłam się nieco słysząc pierwsze dźwięki ulubionej piosenki. Na całe szczęście nie musiałam marznąć długo na tym przystanku. Bus zajechał po kilku minutach. Zakupiłam bilet, a po krótkiej chwili jechaliśmy już zakorkowanymi ulicami Katowic.
            Do Jastrzębia dotarłam po osiemnastej. Może i dni stawały się coraz dłuższe, ale mimo to niebo miało teraz odcień czerni. Zaszłam po drodze do Tesco na małe zakupy. Niewiele brakowało, a w lodówce pozostałoby tylko światło. Oboje z Kubą byliśmy ostatnimi czasy zajęci również nauką. Każde z nas miało do zaliczenia wiele ważnych przedmiotów. To głupie, ale kiedy chłopak poprosił mnie o pomoc w wielomianach, zaczęłam odczuwać różnicę wieku. Ja zakuwałam na egzamin z wytrzymałości materiałów, a on prosił mnie o pomoc w matematyce. To głupie. To po prostu głupie…
            Wchodząc do mieszkania nie dostrzegłam niczego nadzwyczajnego. Zapaliłam światło w przedpokoju, ułożyłam reklamówkę z zakupami na szafce i zabrałam się za zdejmowanie wierzchniego odzienia. Dopiero po chwili dotarł do mnie zapach bzu, który unosił się w powietrzu. Wzięłam głęboki wdech. Zapach koił zmysły.
- Czekałem na ciebie – szepnął Kuba, zjawiając się za mną. Jego ciepły oddech owionął mój kark. Zadrżałam. Zupełnie zapomniałam o zakupach, które natychmiast powinny się znaleźć w lodówce. Wtuliłam się w swojego chłopaka. Czyżby urósł? Bez butów na obcasie lub koturnie, byłam od niego zdecydowanie niższa.
            Nie protestowałam, kiedy pociągnął mnie w stronę salonu, a jego usta znaczyły ścieżkę wzdłuż mojej szyi. Nawet najlżejszy dotyk sprawiał, że moja klatka piersiowa unosiła się szybko. Mruknęłam z niezadowoleniem, kiedy zaprzestał pieszczot. Powoli otworzyłam oczy.
- O Boże, Kuba… - Tym razem zaparło mi dech. Większość mebli znajdujących się w salonie przesunięta została pod ściany. Podłogę wyściełał biały, puchowy dywan. Rozsypane zostały na nim płatki herbacianych róż. W wazonie dostrzegłam kilka gałązek bzu. Skąd on je wziął o tej porze roku? Dostrzegłam jeszcze talerz z truskawkami w czekoladzie oraz różowe wino, które tak uwielbiałam. Uniosłam kąciki ust w szczerym uśmiechu.
- Nie jesteś na to trochę za młody?
            Wskazałam na butelkę wina.
- Nie jestem. A tobie ładniej z tym uśmiechem.
            Usiedliśmy na podłodze. Pozwoliłam Kubie, by karmił mnie tymi przepysznymi truskawkami. Z kolejnymi kęsami niemal się rozpływałam. Ponownie mruknęłam z rozkoszą, kiedy jego słodkie usta odnalazły moje. Całował z pasją i namiętnością, a ja nie pozostawałam dłużna. Czułam to głęboko w swoim sercu. Wiedziałam, że kocham go tak, jak nikogo innego na tym świecie. Na krótką chwilę pragnęłam zapomnieć o będzie, który popełniłam. To było niewybaczalne, ale nie mogłam powiedzieć o tym Kubie. Za bardzo mi na nim zależało.
            Nakrył mnie swoim ciepłym ciałem, nie przestając całować. Wplotłam palce w jego bujne włosy. Ciało same wyginało się w łuk pod wpływem każdej pieszczoty. Nie opierałam się, kiedy zrzucił moje ubrania. Nie chcąc pozostawać mu dłużna – uczyniłam to samo. Był perfekcyjny. Lepiej w swoim życiu trafić nie mogłam i miałam nadzieję, że on kiedyś będzie mógł powiedzieć o mnie to samo.
- Kocham cię – szepnął, wodząc palcami po moim obojczyku. – Nikogo tak nie kochałem i nie pokocham, jak ciebie.
- Och, Kuba…
            Wtuliłam się w niego, starając powstrzymać łzy winy i wzruszenia.
            Nasz pierwszy raz był doskonały. W każdej sekundzie czułam, że łączy nas niesamowita więź. Nasze oddechy tworzyły podobną melodię. Serca złączyły się w jego. Nie próbowałam nawet powstrzymywać jęków rozkoszy. Nie dbałam o to, że ktoś może usłyszeć. Liczyła się tylko obecna chwila; nasza dwójka. Nie-perfekcyjne MY.
- Przepraszam, że musiałaś tak długo czekać – szepnął Kuba w moje usta. Zaśmiałam się cicho.
- Przyznaj się do żalu za brak czasu dla mnie. Przyznaj się, że chciałbyś więcej.
            Niepewnie skinął głową. To niesamowite, jak łatwo zawstydzić młodego libero jastrzębskiej drużyny. Powoli podniosłam się z podłogi. W salonie panował chaos. Jeden z kieliszków się przewrócił, a jego zawartość rozlała na drewniane panele. Nie chciałam tego sprzątać, więc szybko czmychnęłam do łazienki, by wziąć gorący prysznic. Po drodze też odszukałam swój telefon. Miałam dwie nieodebrane wiadomości. W jednej Michał ciągle błagał, bym nie mówiła o niczym Kubie. W drugiej Martino narzekał na moje jęki. Och, niech ma świadomość, czego nigdy już nie doświadczy!
            Tej nocy nie nękały mnie już koszmary. Usnęłam wtulona w cudownego chłopaka z pewnością, iż nic złego nie może się przydarzyć.

Odautorsko: Wróciłam z Zakopanego dzisiaj o 11, od razu pojechałam na zajęcia na uczelni, także dopiero teraz mogę dodać nowy rozdział. Nie ma to jak majówkę spędzić w deszczu, zamiast w rodzinnym mieście na słoneczku </3 Ale i tak było cudownie.

7 komentarzy:

  1. Po raz kolejny stwierdze, że jestem naprawdę głupia, ja wciąż przy jej boku widzę Martino!

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam,ale nadal jednak nie mogę sobie wyobrazić Kuby,jako dorosłego, a przede wszystkim męskiego faceta :D Jakoś dziwnie mi to wszystko brzmi,i gdy przy scenie z Martino miałam wypieki na twarzy,tak teraz... nic. Nie rozumiem sama siebie,ale może właśnie o to tutaj chodzi :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. oooo ;D no proszę, Martino się skarży? a niech się cmoknie w... no właśnie :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Kłamstwo i tak wyjdzie na jaw, za dużo osób o nim wie. Tak dwie osoby to już tłok w przypadku kłamstwa ktoś pęknie. Hania niech się nie łudzi że wspólna noc zamaże wszelkie wątpliwości. Matteo też tak łatwo o sobie zapomnieć nie da, on nie należy do tych osób co z resztą pokazał nam po tyj pozostawionej wiadomości. Tylko nieświadomego Kuby mi żal. Bo jak wszystko ujrzy światło dzienne to straci nie tylko dziewczę ale i już na zawsze przyjaciela

    OdpowiedzUsuń
  5. Coś przewiduję, że w kolejnym rozdziale się wszystko sypnie. Tutaj mamy piękną, wręcz idylliczyną scenę miłosną z Kubą. Skąd młody wziął taki pomysł? Kto mu sprzedał winko? :D Hania musiała się poczuć wyjątkowo. Niech się rozkoszują swoją miłością, bo zaraz wpadnie Kubiak czy inny Martino i wszystko się sypnie. Ach, mój pesymizm mnie przeraża :c
    Pozdrawiam,
    Chiyeke/ nieprzewidywalni.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Na prawdę nie wiem jak bym postąpiła będąc na miejscu Hani. Myśl iż zdradziła Kubę nie zniknie z dnia na dzień, nawet po tym co wydarzyło się po miedzy nimi. Kochają się i idealnie do siebie pasują, ale czy można budować związek na kłamstwie?? No nic zobaczymy co z tego wyjdzie. A rozdział jest genialny ;)

    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  7. młody jaki romantyk. No nie pogadasz :P
    Szkoda, że ona musi go tak ranić mimo, że on o tym nie wie.
    Martino i jego sms mnie rozwalił :P
    mam nadzieję, że wszystko jakoś się ułoży.
    iśka

    OdpowiedzUsuń