12 maja 2013

Rozdział 11



             Zmiana mojego nastawienia natychmiast została dostrzeżona przez Michała Kubiaka, który zdecydował się nie oddalać się ode mnie na krok. Czasem nawet zdarzało mu się zasypiać na kanapie w moim salonie twierdząc, że był zbyt zmęczony, by udać się piętro wyżej, gdzie mieściło się jego mieszkanie. A przecież byłam szczęśliwa! To właśnie według niego było najbardziej niebezpieczne. Z tej euforii i radości mogłam powiedzieć o kilka słów za dużo. Nie rozumiał. W dalszym ciągu wypominał mi, że coś takiego w ogóle nie powinno mieć miejsca. Jak bym o tym nie wiedziała… No ale czego mogłam wymagać od Michała Kubiaka? Ekspertem w sprawach sercowych nigdy nie był. Do tej pory nie był w stałym związku, który nie zakończyłby się po trzech miesiącach. Wszystko przez jego (byłego) przyjaciela – Zbyszka Bartmana. Koleś zwyczajnie miał na mojego kuzyna zły wpływ. Na całe szczęście to już była przeszłość i teraz moim zadaniem powinno być wyprostowanie skrzywionego umysłu Miśka. Kiedy jednak się za to zabierałam, on uwielbiał wyskakiwać z jakimś teksem, który natychmiast wyprowadzał mnie z równowagi. Tak było i tym razem.
- Wynoś się Kubiak – warknęłam, popychając szatyna w stronę drzwi wyjściowych. Zapierał się i zanosił śmiechem. – Idiota z ciebie! Kretyn skończony!
- Komplementy z twoich ust brzmią jakoś tak ironicznie.
- Hm, może dlatego, że ani jedno określenie nim nie było?!
            Czasem zastanawiam się, jak to możliwe, że sąsiedzi z nami wytrzymują. Ciągle jakieś kłótnie, albo huczne imprezy. Poprzedniego wieczora – na przykład – Kubiak stwierdził, iż potrzeba nieco się rozluźnić przed nadchodzącym spotkaniem ze Skrą Bełchatów. Zaproszeni zostali wszyscy siatkarze Jastrzębskiego Węgla wraz z partnerkami. W mieszkaniu stawiło się więc koło dwudziestu ludzi. Wystarczy dodać do tego głośną muzykę, nieco alkoholu i potworny harmider gotowy. Jak to możliwe, że nikt nie zadzwonił po policję? To chyba na zawsze pozostanie dla mnie tajemnicą. A może ktoś przekupił te wszystkie wścibskie staruszki, albo podał silne proszki nasenne? No jakoś bym się nie zdziwiła.
- Hanka, nie bądź taka drażliwa – Misiek znów się zaśmiał, chwytając mnie teraz za ramiona i potrząsając delikatnie. – Może jednak ty w ciąży jesteś?
- Nawet tak nie żartuj – warknęłam, bo tego typu dowcipy już dawno mnie przestały śmieszyć. – Jeśli nie skończysz tego tematu, to ja skończę z tobą, jasne?
- Chcesz ze mną zerwać?
- O ile można tego dokonać z własnym kuzynem, to owszem.
            Po minie Michała widziałam, że ma już kolejną, błyskotliwą ripostę na języku. Machnęłam ręką na znak, iż nie żartuję. Lepiej dla niego było, by opuścił moje mieszkanie i przestał się wtrącać. Po nużących dziesięciu minutach raczył to uczynić. Pewnie wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, iż po krótkiej chwili do środka wpadła moja przyjaciółka z tajemniczym pudełkiem w ręku. Szybko wytłumaczyła o co chodzi. Według Laury powinnam sobie zrobić test ciążowy. Od miesiąca chodziłam albo naburmuszona, albo zdecydowanie zbyt szczęśliwa. Do tego pochłaniałam znacznie większe porcje posiłków w wydziałowym bufecie. To według Laury były oznaki wczesnej ciąży.
- Ty sobie żartujesz, prawda? – Zaśmiałam się, siadając na sofie w salonie. Ona pokręciła głową ze śmiertelnie poważnym wyrazem twarzy. – Laura. Dobrze wiesz, że ciebie kocham, ale za coś takiego powinnam wyrzucić ciebie za drzwi. Tak samo, jak uczyniłam to z Kubiakiem!
- Jeśli twierdzisz, że to głupota, to nie powinnaś się niczego obawiać.
            Machała mi przed oczami tym przeklętym pudełeczkiem. Chciała mnie nim zahipnotyzować, czy co? Nic z tego. Nigdy testu ciążowego nie robiłam i nie miałam zamiaru. To głupie.
- Idziesz grzecznie do łazienki, a po kilku minutach mamy jasność.
- Nie odstąpisz od tego pomysłu?
- Nie.
            Jeśli Laura się na coś uprze, to nie ma zmiłuj. Wzięłam od niej pudełeczko i z ociąganiem udałam się do toalety. Szybko przeczytałam instrukcję, by po chwili móc się zastosować do wszystkich poleceń tam zawartych. Do salonu wróciłam z niezadowoloną miną. Nie przypuszczałam, bym miała powody do obaw. To przecież było zupełnie irracjonalne i… głupie. Zerknęłam na stoper. Jeszcze dwie minuty.
- Nienawidzę cię – sapnęłam cicho, zaciskając powieki, kiedy tych sto dwadzieścia sekund upłynęło.
- Powinnaś raczej nienawidzić swojego chłopaka – szepnęła Laura z niedowierzaniem. – W prawdzie te testy nie dają stuprocentowej pewności, ale Hanka, ty w ciąży jesteś! Ja zostanę ciotką, rodzice ciebie wydziedziczą, a Kubiak zechce zabić Młodego.
- Że co proszę?!
            Pisnęłam, zerkając na kawałek plastiku. Dwie kreski. Przeklęte, pieprzone, cholerne DWIE! Zbladłam z całą pewnością, bo Laura natychmiast poleciała do kuchni po sole trzeźwiące. Nie mam pojęcia skąd one się wzięły w mojej apteczce, ale pomogły. Chociaż nie mogę powiedzieć, bym w dalszym ciągu myślała trzeźwo. Niby ja mam zostać matką, a Kuba ojcem? I gdzieś tam nagle wykiełkowała nowa myśl: A jeśli to nie jest dziecko Kuby? Z jednej strony byłoby dobrze. Młody miał jeszcze całe życie przed sobą. Jako siedemnastolatek nie mógł przecież zostać ojcem. Martino natomiast był w odpowiednim wieku, chociaż rozsądkiem nie grzeszył. Spanikowałam.
- O Boże…
- On ci raczej nie pomoże – stwierdziła Laura. Znów na poważnie. – Hania, ty musisz zacząć o siebie dbać.
- Zacznę od jutra – mruknęłam niemrawo. Kolejna myśl pojawiła się w mojej głowie. Dopadłam przyjaciółki i spojrzałam prosto w jej przerażone oczy. – Laura, nie możesz na razie nikomu o tym powiedzieć, jasne?
- Ale…
- Nikomu! To ma pozostać na razie między nami. Nawet jeśli Łasko się dowie, to zakończysz tym naszą przyjaźń.
            Szantaż zawsze dobrze działał w przypadku Laury. Obiecała zachować milczenie. Wytłumaczyłam jej, że zanim tą informacją podzielę się z Kubą (lub Matteo), muszę najpierw umówić się na wizytę u ginekologa, który potwierdzi wynik przedstawiony na teście. Chojnacka natychmiast zaczęła snuć plany. Rzecz jasna miała zostać matką chrzestną. Miałam jej tego nie odmawiać. No dobra, jeśli tak bardzo chce, to proszę. Później wybierała imiona dla malucha. Całe szczęście, że zdołałam ją wyprosić przed powrotem Kuby do domu.
- Kto to jest? – Zapytałam, głową wskazując na szatynkę, stojąc w moim przedpokoju. Szczupła, całkiem ładna, a do tego wielbicielka kultury gotyckiej, czy coś w ten deseń. Kuba uśmiechnął się szeroko.
- Moja koleżanka, Klaudia.
- Miło mi ciebie poznać. – Szatynka wyciągnęła w moją stronę dłoń, którą niechętnie uściskałam. – Ty pewnie jesteś siostrą Kuby, prawda?
- Siostrą? – Spojrzałam na Popiwczaka. Całe szczęście, że wyglądał na mocno zakłopotanego. – Jestem jego dziewczyną.
            Szybko się wyjaśniło, że Klaudia miała razem z Kubą do napisania jakiś projekt z polskiego. Rozłożyli się na stoliku w salonie i natychmiast zabrali do pracy. Jako troskliwa dziewczyna przygotowałam im po kubku gorącej herbaty, a do tego kanapki na przekąskę. Z szybkiej obserwacji wynikało, iż Klaudia wcale nie przyszła tutaj bezinteresownie. Wlepiała w mojego Kubę te ciemne patrzałki. Robiła to bez zakłopotania faktem, iż się im przyglądam. Młody natomiast był skupiony na zadanej pracy.
            Cudownie. Ten dzień już nie mógł być lepszy!

Odautorsko: Mi się wydaje, czy ten tydzień ciągnął się w nieskończoność? No dobra, jakby co, to zapraszam tutaj zainteresowanych czymś nieco innym: Miłości Manifest.

7 komentarzy:

  1. Tak jak sobie nie wyobrażałam Popiwczaka jako faceta, tak teraz kompletnie nie umiem sobie wyobrazić go w roli ojca! Nie wiem,co jest lepsze dla Hani,o ile coś lepszego może być,ale jeżeli ojcem jej maleństwa jest Włoch,to chyba z dwojga złego... Zresztą, nie ma nad czym rozmyślać, należy udać się do lekarza. Test nie daje pewności,i mam nadzieję, że cokolwiek się nie wydarzy, będzie mieć przy sobie przyjaciół.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. nie wierzę, nie wierzę, nie wierze, to jest dziecko Matteo ja to wiem! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. O.o Ciąża? Z kim? MATTEO! *groźnie patrzy na Martino* drżyj, łajzo, jeśli to twoje xD

    OdpowiedzUsuń
  4. O cholera. Te dziecko będzie Matteo. Już widzę takiego małego Martino. O boże. *oddycha* Niezłe bagno z tego będzie. No chyba, że to jednak dziecko Kuby. Ale to też przerąbane, istny tragizm :<

    OdpowiedzUsuń
  5. kuźwa a miałam nadzieję, że się odpowiednio zabezpieczyli.
    Laura to miała nosa. Szantaż zawsze spoko xd
    Szczerze to z racji słodkości i wgl. wolałabym kubowe maleństwo, czego sobie nie wyobrażam. Faktem, że lepiej byłoby dla Hani i dziecka żeby ojcem był Matteo.
    Na jej miejscu gdyby jakaś mi faceta wyrywała w moim własnych mieszkaniu to polepiłabym sobie z nim w ślinkę, żeby dać do zrozumienia kto tu rządzi.
    Rozumiem jednak, że nie miała do tego głowy.
    Z niecierpliwością czekam na następny ^^
    Iśka

    OdpowiedzUsuń
  6. Czemu ja mam jakaś dziwną pewność ze to dziecko jest Martino. To tylko może Hani potwierdzić lekarz stwierdzając w który tygodniu ciąży jest. Z resztą ja bym wolała żeby to był Włoch, Kubę lubię ale jakoś tu wolę Matteo :P Laura jak widać miała nosa. Hehe często tak jest że dziewczyna jest totalnie nieświadoma tego ze może być w ciąży i dopiero przyjaciółka daje jej to do zrozumienia. Ta cała Klaudia mi się nie podoba!
    Tobie tydzień się dłużył, a mi zleciał tak że nawet nie zauważyłam kiedy, nie lubię tak

    OdpowiedzUsuń
  7. No to się sprawy trochę skomplikowały. Hanka w ciąży, ale kto jest ojcem?? Matteo czy Kuba? Jeśli ten pierwszy to będzie musiała Kubie powiedzieć całą prawdę, a jeśli ten drugi to może i się ucieszy. Chciaż perspektywa bycia ojcem w wieku siedemnastu lat nie jest zachwycająca.

    OdpowiedzUsuń