17 marca 2013

Rozdział 3



            Planowałam nie pojawiać się na piątkowych zajęciach. Niestety na moje nieszczęście Laura nie mogła mi darować. Najpierw kazała mi się zwlec z łóżka parę minut po godzinie szóstej, a później dobijała się do drzwi. Szkoda, że przy okazji nie obudziła największego śpiocha  w całym Jastrzębiu. Kuby to nawet wybuch bomby atomowej by nie obudził. Mógł spać, chrapać i wiercić się, a mi niestety nie przychodził żaden pomysł, jak go wyrwać z tego twardego snu. Z tego właśnie powodu przy łóżku zawsze miałam polarowy koc. Nie będę się przecież w samym środku nocy siłować się z siatkarzem o kołdrę. I tak nie miałabym szans.
- Laura, te ćwiczenia z Wojcieszak wcale nie są takie ważne – jęknęłam, siadając na miejscu pasażera w samochodzie przyjaciółki. W prawdzie swój pojazd już odzyskałam, ale obawiałam się tego, co Kubiak mógł tam zmajstrować. Z nim wszystko możliwe. – Chciałam ten dzień spędzić z Kubą!
- Ten twój chłopak poradzi sobie bez ciebie. – Zero zrozumienia od osoby, która przecież ma swój idealny związek. – Poza tym spędzi dzisiaj trzy godziny na hali. Najpierw trening, później odprawa przed meczem wyjazdowym.
- Więc masz zamiar siłą trzymać mnie na uczelni? – Zapytałam, krzyżując ręce na klatce piersiowej. – Bo jeśli tak, to życzę ci powodzenia.
            Ciche westchnięcie Laury dało mi wyraźnie do zrozumienia, że ma mnie już serdecznie dość. Siedziałam więc z naburmuszoną miną, bawiąc się menu w moim telefonie dotykowym. Zawsze tak robiłam, kiedy czymś się denerwowałam. Teraz pragnęłam wysiąść z tego samochodu i wrócić do Jastrzębia. W dalszym ciągu nie wiem jakim cudem w ogóle udało się Chojnackiej wyciągnąć mnie z łóżka oraz mieszkania. Jestem zdecydowanie zbyt dobrą i spolegliwą osobą. W prawdzie to tylko cztery godziny zajęć. Najpierw ćwiczenia z Wojcieszak, a później wykłady. Dwie godziny wysiłku umysłowego, na dwie godziny snu. Równie dobrze mogłam siedzieć z chłopakami na hali udając, że ich siatkarskie żarty strasznie mnie bawią. Gdyby nie to, pewnie śmiertelnie by się obrazili, dożywotnio zakazując mi wstępu na mecze i treningi. Znam nawet kogoś, kto jako pierwszy by się o to postarał. A jego imię oraz nazwisko tak śmiesznie brzmi.
            Podczas pierwszej godziny ćwiczeń dostałam kilka wiadomości od zmartwionego Kuby. Zupełnie zapomniałam o pozostawieniu mu karteczki z informacją o uprowadzeniu przez Laurę. W przerwie zadzwoniłam więc i wszystko mu wyjaśniłam. Zdenerwował się, bo zupełnie nie rozumiał idei studiowania. Poza tym to ja miałam prawo się wkurzać, a nie on.
- Hanka, no weź się skup – warknęła Laura, ponownie ratując mnie przed gromiącym spojrzeniem pani profesor. – Czy będąc z Kubą od pięciu miesięcy nie powinna tobie przejść faza szaleńczego zakochania? Ciągłe bujanie w obłokach nie przysłuży się podczas sesji.
- A ty o Michale nie myślisz?
- Tylko w czasie wolnym.
- Nie mam pojęcia jak ten Łasko z tobą wytrzymuje – mruknęłam na tyle cicho, by Laura przypadkiem mnie nie usłyszała. Jest w stanie znieść prawdę wypowiedzianą prosto w oczy, ale nie lubi kiedy komentuję jej związek z Włochem.
            Jakaż była moja radość kiedy okazało się, że profesor nie mógł dotrzeć na nasze wykłady. To jednak wcale nie poprawiło mojego humoru na długo. Mogłam w ogóle nie ruszać się z Jastrzębia. Nie omieszkałam wspomnieć o tym Laurze, która ograniczyła się do wygrażania oraz składaniu pustych obietnic. Bo przecież nie mogła porzucić półtora roku wspaniałej przyjaźni tylko dlatego, że się trochę na nią zdenerwowałam. Zbyt wiele nas łączyło.
- Jedziemy na zakupy – oznajmiła, kiedy tylko opuściłyśmy budynek wydziału. Niechętnie zerknęłam na szare, ciężkie chmury, które powoli przemykały po niebie. Zanosiło się na kolejną porcję deszczu ze śniegiem.
- Że co? Że jak? – Pisnęłam, kiedy dotarł do mnie sens słów Chojnackiej. – Nie, nie! Ja muszę wrócić do domu. Wczoraj Kuba…
- Okej, stop. – Laura zatrzymała się w połowie drogi do samochodu i spojrzała na mnie z irytacją. – Ciągle słyszę o tym Kubie i powoli zaczyna mi to działać na nerwy. Od chwili kiedy wyjechał myślałam, że chociaż na chwilę się uspokoisz, ale nic z tego. Hanka, ten młody świata poza tobą nie widzi! Nie musisz być przy nim przez dwadzieścia cztery godziny na dobę, bo twoja pozycja jest niezagrożona. Nie mam zielonego pojęcia dlaczego tak bardzo się o to martwisz. Kuba jest twój. Tak samo, jak ty należysz tylko do niego.
            Słuchałam oniemiała. Nigdy nie pomyślałabym nawet, że moja przyjaciółka jest tak dobrym obserwatorem oraz terapeutą. W tych kilku prostych zdaniach uświadomiła mi, że zaczynam mieć obsesję. Wzięłam kilka głębokich wdechów, by wreszcie zgodzić się na wypad do centrum galerii handlowej. Zostało mi jeszcze trochę gotówki z prezentów świątecznych. Czas najwyższy się ich pozbyć.
- Wpadłam na pewien pomysł dziś rano – napomknęła brunetka, przeglądając swetry w kolorze granatowym. – W ramach odprężenia przed egzaminami mogłybyśmy pojechać na ten mecz do Bydgoszczy.
- Ty serio mówisz?
            Mało brakowało, a wypuściłabym z rąk ubrania, które zamierzałam przymierzyć. Laura pokiwała głową z tajemniczym uśmiechem na ustach.
- Zrobimy naszym chłopakom miłą niespodziankę. Do tego będziesz mogła razem z Kubą pojechać do Kędzierzyna na jego mecz w Młodej Lidze.
- Czyżbyś już wszystko załatwiła za moimi plecami?
            Zgadza się. Załatwiła. Przygotowała swój samochód do długiej podróży. Miałyśmy kierować na zmianę, by przypadkiem zmęczenie nie dało o sobie znać. Laura zarezerwowała pokój w Słonecznym Młynie. To był ten sam hotel, w którym pozostawała drużyna Jastrzębskiego Węgla. Miałyśmy wyruszyć chwilę po nich. Podobał mi się ten pomysł. Jeszcze było kilka kwestii, z którymi należało się uporać, ale wypad do Bydgoszczy był doskonałą okazją do oderwania się od myślenia o nieuchronnie zbliżającej się sesji. Taki głęboki oddech. Do tego będę mogła razem z Kubą pojechać do Kędzierzyna. Od czasu kiedy jesteśmy razem, nie miałam okazji zobaczyć go w akcji podczas spotkań wyjazdowych. Nie powiem żeby te w Jastrzębiu były jakieś nudne, aczkolwiek ciągle jedno i to samo. W kółko znajome twarze, siatkarze na swojej hali czują się pewnie, dzięki czemu wygrywają. Najczęściej pojedynek trwa trzy lub cztery sety.
- Laura, kocham ciebie i ten twój mądry umysł. – Ucałowałam brunetkę w policzek, nie przestając się szeroko uśmiechać. – Masz u mnie ogromny dług wdzięczności.
- Który z całą pewnością kiedyś zechcę odebrać – zaśmiała się cicho, wrzucając torby z zakupami do bagażnika samochodu. – Zawsze możesz porozmawiać z Michałem, kiedy trochę się na mnie wkurzy za ten pomysł z jazdą do Bydgoszczy samochodem.
- Nie będzie chyba tak źle.
- Polsko-włoska krew, to iście wybuchowa mieszanka, uwierz mi.
- Uwierzę, jak zobaczę.
            Wchodząc na klatkę schodową byłam wręcz w doskonałym humorze. Nuciłam pod nosem melodię, której sama byłam autorką. Gdybym jeszcze zaczęła do tego pogwizdywać, Kubiak z całą pewnością zechciałby wysłać mnie na badania do jakiegoś dobrego psychiatry. Zgadza się! Nie psychologa. Według niego jestem już poważnym przypadkiem klinicznym. Kilka razy przecież już próbował wsadzić mnie na oddział zamknięty. Najczęściej miało to miejsce po tym, jak groziłam mu nożem, nożyczkami, pilniczkiem do paznokci i tak dalej. Ale to jemu przydałoby się leczenie! Szkoda tylko, że leku na wrodzoną głupotę jeszcze nie wynaleźli.
            A teraz żeby nie było: kocham mojego kuzyna. Łącznie z jego wszystkimi wadami i zaletami. Bo jakby nie patrzeć, to wspaniały z niego przyjaciel. Amen. Po tym wyznaniu przynajmniej nie będą mnie dręczyć wyrzuty sumienia.
- Ciao bella!
            Podskoczyłam w miejscu, o mały włos nie wypuszczając z rąk moich toreb. No proszę, zjawił się ktoś, kto potrafi samą obecnością zepsuć nawet najpiękniejszą chwilę. To można nawet porównać do pięknego, letniego dnia. Niby świeci słońce, upał, aż tu nagle zjawiają się ciężkie chmury sprowadzając zimny, ulewny deszcz.
- Ciao brutto.
- Hej, ja tu do ciebie „piękna”, a ty do mnie z „brzydkim”?
            Jakoś nie mogłam uwierzyć, że ta smutna mina to taka na serio. W ciemnych oczach Martino widziałam złośliwe iskierki.
- Matteo idź uprzykrzać życie komuś innemu – westchnęłam ze znużeniem, przestępując z nogi na nogę. – I nawet nie próbuj wsiadać ze mną do jednej windy – dodałam, kiedy stalowe drzwi otworzyły się, ukazując puste wnętrze kabiny. Rzecz jasna niepotrzebnie łudziłam się, iż Włoch posłucha. Z szerokim uśmiechem wkroczył za mną.
- Jak minęła upojna noc z twoim chłopakiem? – Zapytał bezczelnie, czerpiąc przy tym satysfakcję z czerwonych wypieków na moich policzkach. Och, gdyby tylko wzrok mógł zabijać!
- Nie lubię cię.
- To żadna nowość, maligna.
- Nie jestem wredna – wycedziłam między zębami mając nadzieję, że zaraz winda stanie na czwartym piętrze. – Głupia też nie jestem, więc jeśli chcesz nastawiać Młodego przeciwko mnie to wiedz, że się tobie nie uda.
            Odetchnęłam z ulgą, kiedy cichy dźwięk oznajmił, iż jesteśmy na właściwej kondygnacji. Wymijając Martino usłyszałam jeszcze jego cichy szept: Zobaczymy, Haniu. Zobaczymy.

Odautorsko: Taki sobie ten rozdział. Nudny chyba. Nie wiem. Ogólnie coś muszę z tym swoim życiem zrobić. Z pisaniem też. I znów przez myśl przechodzi, by dać sobie spokój.

8 komentarzy:

  1. Cały czas nie mogę rozgryźć Martino, jedyne, czego jestem pewna,to to , że coś kombinuje. Jest zdecydowanie nieprzewidywalny.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie pozwalam myśleć Tobie o jakimś daniu sobie spokoju z pisaniem, co to, to nie. Nie wiem co ten Martino knuje, bo coś knuje ewidentnie. Hania jest szaleńczo zakochana w Kubie i niech to trwa jak najdłużej , bo te okresy w związku są najfajniejsze :) Ciekawi mnie to jak zaregaują chłopaki kiedy zobaczą że dziewczyny też sa w Bydgoszczy

    OdpowiedzUsuń
  3. Zabraniam Ci myśleć o czymkolwiek, co ma związek z zostawieniem pisania, bo co ja będę czytać?
    Knuje Martino, knuje. Trzeba jeszcze tylko wymyślić co. Moim przypuszczeniem jest to, że Hania mu się spodobała i chce mieć ją dla siebie. Dlatego stara się ich poróżnić. Kubiak to taki typowy kuzyn, chce wysłać do psychiatry, a jak będzie miała kłopoty to pierwszy poleci i pomoże. Kuba martwi się o Hanię, Hania o Kubę i tak w kółko. W sumie w związku tak być powinno, chociaż może nie w tym stopniu. Jezuu, jak ja Kubę i Hanię uwielbiam. Laura psycholog-terapeuta, przydatna osoba, każdy potrzebuje kogoś, kto w razie potrzeby da nam kopa w dupę i zmotywuje do działania. Jej pomysł z wyjazdem jest genialny, trafiła według mnie idealnie.
    A i rozdział nie jest nudny, chociażby przez upierdliwego Martino i genialną Laurę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja nie chce słyszeć więcej nic na temat końca pisania. Masz pisać dalej koniec i kropka.

    A co do rozdziało to mi się bardzo podoba. Ciekawi mnie co kombinuje Martino. Na pewno chce rozdzielić Hani i Kubę, ale nasuwa mi się jedno pytanie: Dlaczego?? Bez powodu pewnie nawet by nie kiwnął palcem. No chyba, że sam jest zakochany w Hani i chce ją zdobyć?

    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Matteo to mi działa na nerwy. No debil z niego jest i tyle. Śmiem podejrzewać, że on na serio chce skłócić ze sobą Hanię i Kubę. Jednak myślę, że nie uda mu się to, bowiem oni świata poza sobą nie widzą, mimo wszystko.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dotarłam!
    na początek powiem, że rzucić pisanie jest bardzo trudno. jestem na to żywym przykładem, który się na to nie zgadza :P
    Matt mnie wnerwia. o.
    Bardzo dobry pomysł z wypadem do Bydzi. Serdecznie zapraszam! Będzie się działo. jestem tego pewna :D
    z tym brzydkim to mu wyjechała. należało mu się.
    siłowanie się z siatkarzem o kołdrę musi być ciekawe. zwłaszcza z Kubą *.*
    iśka

    OdpowiedzUsuń
  7. No więc mam straszne mieszane uczucia co do tego rozdziału, a wygląda na to, że Hania kompletnie ich nie podziela. I teraz nie wiem czy to ja obrałam zły tok myślenia czy ona.
    Przede wszystkim - za nic w świecie nie dałabym się wyciągnąć na wykłady czy ćwiczenia, jeśli postanowiłabym sobie, że na nie nie idę. Nie uległabym nawet przyjaciółce, nie znaczy NIE. Tyle, że Hania Laurze wybaczyła. Co do tekstu Laury o Kubie, to tak samo się nie zgadzam. Kurczę, Hania się z nim widuje naprawdę rzadko, więc chyba normalne, że jak Kuba już jest w Jastrzębiu, to spędzają czas razem? Hania z kolei zgodziła się z teorią przyjaciółki i nie wiem czy ona po prostu daje sobą manipulować i nie jest asertywna, czy może ja przesadzam. A przede wszystkim to Laura wyrasta mi na takiego kujona, który za nic w świecie nie opuści żadnych zajęć. Może się mylę, ale na chwilę obecną nie lubię jej. Po prostu.

    OdpowiedzUsuń
  8. Matteo, rozwalaj ten związek jak najszybciej! <3
    Głupia jestem, wiem,

    OdpowiedzUsuń