24 marca 2013

Rozdział 4



            Nie ma to jak przesiedzieć w samochodzie niemal siedem godzin, przeklinając przy tym fatalny stan polskich dróg oraz kierowców ciężarówek, którzy gdzieś mieli wszelkie zasady ruchu drogowego. Całe szczęście, że do tego wszystkiego nie padał śnieg, ani deszcz. Jeszcze gorsza byłaby mieszanka jednego z drugim. Więc to był jeden, i chyba jedyny, pozytywny aspekt naszej wycieczki do Bydgoszczy. Mówiąc szczerze w połowie drogi miałam ochotę zawrócić. Nasze życie nie było warte tej niespodzianki. No ale jednak się nie poddałyśmy. Hotel był opłacony, karnety czekały na nas w recepcji. Szkoda by to wszystko poszło na marne.
            Wysiadając przed Słonecznym Młynie miałam wrażenie, że nie dotrę do drzwi wejściowych. W prawdzie to Laura kierowała przez ostatnie trzy i pół godziny, ale mimo wszystko. Każda kość, mięśnie oraz inne części składające się na ludzkie ciało – strajkowały. Do tego nieprzyjemne kłucie w kręgosłupie sprawiało, że już marzyłam o swoim wygodnym łóżku w Jastrzębiu, od którego dzieliły mnie teraz setki kilometrów. Jęknęłam więc żałośnie, niechętnie otwierając bagażnik. Jeszcze pozostało wtaszczenie się z bagażami do lobby, odczekanie kilku minut na przydział pokoju, a następnie spotkanie z całą drużyną. Ciekawa byłam reakcji Kuby i Michałów dwóch. Na nasze szczęście oni jeszcze nie dotarli. Podróżowanie autokarem z grupą kilkunastu facetów nie idzie wcale tak sprawnie, jak mogłoby się wydawać.
            Mężczyzna na recepcji patrzył na nas zza okularów połówek. Posyłając mu gniewne spojrzenie zastanawiałam się, kto w ogóle jeszcze lubuje się w tego typu gadżetach. Wyglądał na jakieś trzydzieści lat, a te okulary wcale uroku mu nie dodawały. Do tego wąsik przypominał dokładnie ten, który był znakiem rozpoznawczym Hitlera. O tak, nie ma to jak obsługa na poziomie. I wcale nie zdziwił mnie ten wywyższający się ton. Traktował nas z góry. A przecież nie zostawałybyśmy w tak drogim hotelu, gdyby nie było nas na niego stać. Należałoby pozostawić skargę lub natychmiast wezwać managera. Nie uczyniłyśmy tego. Nie miałyśmy głowy do wykłócania się o to, jak powinnyśmy być traktowane, a jak nie.
            Pokój mieścił się na drugim piętrze. Po odsłonięciu zasłon naszym oczom ukazał się piękny widok na rzekę oraz halę. Wszystko to skąpane było w mroku oraz bladym świetle księżyca. Nie odwróciłam się nawet w stronę Laury oznajmiającej mi, iż jako pierwsza idzie pod prysznic. Przysiadłam na parapecie i patrzyłam. Cisza, spokój, zero problemów. Zmuszałam się, by przypadkiem nie myśleć o studiach oraz sesji. Uśmiechnęłam się delikatnie, kiedy mój telefon zawibrował krótko oznajmiając, iż nadeszła wiadomość tekstowa.
- Kuba, ty głupku – mruknęłam, natychmiast usuwając smsa. Młody musiał zasnąć w tym autokarze, a mój kochany kuzyn dorwał się do jego komórki. Skąd wiedziałam, że to on? A no tak wyrafinowany żart miał tylko Michał Kubiak. Cytować tej wiadomości nie będę. Mogłaby jeszcze kogoś zgorszyć. Jeśli to miało na celu mnie rozbawić, to musiałam Miśkowi powiedzieć, że nie udało się.
            Po tak długiej jeździe samochodem obie byłyśmy potwornie zmęczone. Nawet hotelowe łóżka przyciągały niczym magnes. Ledwo przyłożyłam głowę do poduszki, a powieki same opadły. Naryłam się kołdrą po same uszy i kiedy już oddawałam się w objęcia Morfeusza, do jego cudownej krainy wdarł się natarczywy dźwięk. Usłyszałam, jak Laura jęczy cicho mówiąc, bym to ja otworzyła. Ach, więc to pukanie do drzwi? Nic z tego. Nie miałam zamiaru otwierać. Przewróciłam się na drugi bok. Niestety nieproszony gość wcale nie odpuszczał.
- Dobra, otworzę – mruknęła niechętnie Laura, zapewne z jeszcze większą niechęcią podnosząc się z łóżka. A chwilę później rozpętało się małe piekło w wykonaniu Michałów dwóch i schowanym za ich plecami Kuby, który wiele do powiedzenia jeszcze nie miał.
            Łasko spierał się razem z Laurą za zamkniętymi drzwiami łazienki. Kubiak natomiast stał nade mną i mówił coś o skrajnej nieodpowiedzialności oraz tym, że rodzice niepotrzebnie wypuścili mnie z rodzinnego miasta tak wcześnie. Chciałam zakryć uszy kołdrą, ale ta została bezczelnie ściągnięta i wylądowała na podłodze. To zmusiło mnie do przyjęcia pozycji siedzącej oraz zmierzenia kuzyna wściekłym spojrzeniem. Szybko zmieniłam zdanie. Mordowałam błękitnymi tęczówkami Martino, który najwidoczniej przybył tutaj w poszukiwaniu sensacji.
- Głupia jesteś, wiesz? – Ujął Misiek swój dotychczasowy wywód w nieco ładniejsze słowa. – Gdyby twoi rodzice wiedzieli co zrobiłaś…
- Rodzicom nic do tego, Kubiak. A gdyby się dowiedzieli, to pewnie nie byłaby dla nich żadna nowość. Jestem dorosła i mogę robić to, na co mam ochotę.
- Ty jesteś dorosła? W dalszym ciągu mała z ciebie smarkula, która nie ma zielonego pojęcia o odpowiedzialności!
- Kubiak, przeginasz – warknęłam ostrzegawczo, podnosząc się z łóżka. Musiało to wyglądać całkiem zabawnie. Ja zdecydowanie niższa od siatkarza i ta walka na spojrzenia. Przynajmniej odgłosy kłótni w łazience ustały. Wyglądało na to, że przynajmniej tamta dwójka doszła między sobą do porozumienia.
            Zerknęłam na Kubę, który nerwowo skubał skrawek swojej bluzy. Czekałam, aż powie cokolwiek. Powinien stanąć w mojej obronie! Kubiak nie miał przecież prawa mnie obrażać. Niestety zero wsparcia. Do tego irytująca obecność Martino powoli wytrącała mnie z równowagi. Włoch szczerzył się bezczelnie, świdrując mnie wzrokiem na wylot. Dostając od tego gęsiej skórki postanowiłam, że czas najwyższy pozbyć się tych nieproszonych gości.
Na pierwszy ogień rzecz jasna poszedł Martino. Zaskakująco łatwo poszło mi wyrzucenie do z hotelowego pokoju. Nawet nie protestował. Nawet spojrzał na mnie jakoś tak dziwnie. Z podziwem? Nie, to przecież nie jest możliwe. Matt mnie nienawidził i vice versa. Prychnęłam cicho. Mój umysł był zdecydowanie zbyt zmęczony, by zastanawiać się nad tym, co też ten przeklęty Włoch kombinował. Całe szczęście Kubiak sam zdecydował się opuścić pomieszczenie. Warknął jeszcze na odchodnym coś na temat mojej nieodpowiedzialności. Jakbym jeszcze tego z jego ust nie usłyszała. Kuba natomiast siedział na brzegu mojego łóżka, w dalszym ciągu nerwowo skubiąc swoją bluzę.
- Mogłaś mi powiedzieć – szepnął, nie siląc się nawet na spojrzenie w moje oczy. Zdecydowałam, że nie będę się złościć. Musiałam wykazać się zrozumieniem. – Kiedy pomyślę o tym, że jechałaś samochodem aż z Jastrzębia i mogło się coś stać…
            Dopiero teraz zorientowałam się, że po policzkach mojego siatkarza spływają pojedyncze łzy. Natychmiast uklękłam przed nim. Chwyciłam mocno popiwczakowe dłonie nie pozwalając, by dalej naruszały materiał nowej, klubowej bluzy. Moje serce stanęło w miejscu na krótką chwilę. Chyba jeszcze nigdy nie widziałam Kuby w takim stanie. Martwił się. Patrząc teraz prosto w moje oczy czułam, że jego ból zaczyna mi się udzielać. Mogłam mu powiedzieć. Łasko niejako był już przyzwyczajony do niespodzianek Laury. Ja razem z Kubą dopiero się docierałam. Poznawaliśmy siebie nawzajem i każda nowość w naszym zachowaniu była przyjmowana ze strachem, a nawet dystansem.
- Jestem tutaj cała i zdrowa – starałam się uśmiechnąć pomimo łez, które teraz toczyły się i po moich policzkach.
            Kuba zsunął się na podłogę. Czując jego słodkie usta, moje serce wywinęło radosnego koziołka. Wczepiłam palce w bujną, blond czuprynę chłopaka. Jego dłonie przesunęły się wzdłuż mojego kręgosłupa. Całym ciałem wstrząsnęły dreszcze. Jęknęłam cicho. To nie było tylko zwykłe, fizyczne zafascynowanie. Łączyło nas coś więcej. Coś, czego nie byłam jeszcze w stanie określić. W swoim życiu miałam już kilku facetów. Z żadnym jednak nie czułam takiej więzi, jak z Kubą Popiwczakiem. Z każdym, kolejnym pocałunkiem pragnęłam go coraz bardziej. Przy upływie sekund pragnęłam, by nasz pierwszy raz miał miejsce właśnie teraz; tutaj. Jęknęłam cicho, kiedy przygryzł moją dolną wargę. Chłodne dłonie wędrowały teraz pod koszulką z logo Jastrzębskiego Węgla.
- Ekhm – głośne chrząknięcie zmusiło naszą dwójkę do powrotu na ziemię. – Młody, czas spać.
            Udawałam, że nie widzę czerwonego rumieńca na moich policzkach. Udawałam również, że nie muszę doprowadzać oddechu do porządku. Schowałam się pod kołdrą, wtuliłam twarz w poduszkę i mrucząc ciche dobranoc dała do zrozumienia, iż tego tematu nie poruszamy pod żadnym pozorem.

Odautorsko: Jest lepiej? Nie wiem w sumie. Kryzys chwilowo zażegnany. Gdyby to jeszcze tak Delecta uporała się z tym swoim... Ale wierzę w nich :)

6 komentarzy:

  1. Wybacz,ale wciąż nie mogę sobie wyobrazić takiego Popiwczaka, dorosłego faceta, który po części myśli już poważnie o życiu. Jednak z czasem ta różnica wieku nie będzie już tak bardzo widoczna, o ile wgl będzie :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja już nie zwracam uwagi na różnicę wieku po między nimi. Z czasem ona dla nikogo nie będzie mieć znaczenia, a dla nich w szczególności. Kuba się bardzo zmartwił ich podróżą samochodem. To dowodzi iż bardzo ją kocha i nigdy by sobie nie wybaczył gdyby coś się jej stało. No i kurczę jeszcze im przerwali w tak ważnym momencie. Michał i Laura to mają wyczucie czasu ;)

    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeeej, jak Kubą ją kocha *___* *dziesięć minut później*
    A jak ona jego *____* *dziesięć minut później*
    Coś czuję, że Martino będzie tym trzecim w tym związku, bo przecież kto się czubi ten się lubi ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. szybko przeleciał mi ten rozdział :(
    jeju, jeju, Kaś ja nie wyrobię przez ciebie. To było takie słodkie *.*
    ale jednak Kubuś mógłby się wstawić za ukochaną Hanią kiedy Michał na nią krzyczał. Ja rozumiem, że Kubiak się martwił, ale chyba trochę przesadził.
    mi tam różnica wieku nie przeszkadzała od samego początku. :D
    Martino mnie irytuje.
    Jeny, Popiwczak jest taki słodki i taki dorosły. Też chce żeby mnie ktoś tak pokochał jak on ją. Jaki on wrażliwy. nie wyrobię no.
    Wiedzieli kiedy wejść, ale może to i dobrze.
    ZDECYDOWANIE MOJE ULUBIONE OPOWIADANIE, KTÓRE TRWA! ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
    p.s.wybacz serduszka. :P uwielbiam jak piszesz ♥♥♥
    Iśka

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak dla mnie jednym słowem mogę określić reakcje panów na przyjazd dziewczyn i ich niespodziankę: Faceci. Matko zrobili wiele hałasu o nic. Przecież to wcale nie jest tak daleko na dodatek gdy jechały we dwie i się zmieniały. Ale facet i z igły zrobi widły. Kuba jest tu słodki, za słodki jak dla mnie i jeszcze trochę a powiem ze źle ze mną bo zacznę patrzeć na niego inaczej, a u mnie to przy różnicy wieku się otrze to o pedofilie :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem czemu, ale przeczytałam ten rozdział kilka dni temu, a komentuję dopiero teraz o.O
    W każdym razie... Zawsze mnie rozwala jak jestem w sklepie i wita mnie obrażona na cały świat (a na mnie w szczególności) pani ekspedientka. Przychodzisz, żeby coś kupić , a tutaj jeszcze jakieś pretensje. Hmm, siatkarze naprawdę się zmartwili, w zasadzie to się im nie dziwię, bo to jednak trochę długa droga. A jeszcze czeka ich kolejny stres związany z powrotem :P Kuba jest uroczy, że tak się przejął. Ciekawa jestem tylko kto go pogonił do spania. Mam wrażenie, że reszta zawodników traktuje go trochę jak swojego syna :P

    OdpowiedzUsuń