14 kwietnia 2013

Rozdział 7



            Po tym wyjeździe mogłabym spodziewać się dosłownie wszystkiego! Przebywanie z grupką kilkunastu nastolatków nie jest tym, o czym mogłabym marzyć. Nie chciałam jednak zostawiać swojego chłopaka w tak ważnych dla niego chwilach. Dobrze wiedziałam co oznacza wsparcie ze strony bliskich osób. Gdyby nie moi rodzice, pewnie nigdy nie odważyłabym się wyjechać z rodzinnego miasta na studia. W Gdańsku też są uczelnie na odpowiednim dla mnie poziomie. Ja jednak szukałam czegoś innego. Poza tym chciałam zobaczyć jak to jest, żyć na własny rachunek. Chociaż i to tak trochę nie do końca. Przecież każdego miesiąca dostawałam od rodziców pieniądze by mieć na swoje drobne przyjemności. Do tego płacili za moje mieszkanie. Chyba jednak nie powinnam twierdzić, że jestem w jakikolwiek sposób samodzielna. A już z całą pewnością nie mogę powiedzieć, iż daję sobie radę. Przecież Laura musi pilnować mojej nauki, Kubiak mnie nadzoruje, a do tego chłopak pilnuje, bym przypadkiem nie zrobiła niczego głupiego. Do czego to doszło.
            Wracając jednak do tematu. Spodziewając się niemal wszystkiego nie przypuszczałam, iż hotel w Kędzierzynie będzie przeżywać oblężenie. Kuba rzecz jasna miał dzielić pokój razem z kolegą z drużyny. Ale kto wpadł na tak genialny pomysł, by dać mi jedno pomieszczenie i j e d n o łóżko z Matteo Martino?! Próbowałam negocjować z recepcjonistą. Nic z tego. Zero wolnych pokoi. Byłam gotowa zapłacić nawet za jakiś apartament. Niestety one również były zajęte, więc ku uciesze Włocha – rzuciłam walizki na to nasze łóżko. Nieco pocieszał mnie fakt, iż Kuba również nie wyglądał na zadowolonego z tego pomysłu. Po tym co dzisiaj zaszło na dworcu, to wcale mu się nie dziwię.
- To tylko jedna noc – szepnął Martino prosto do mojego ucha, kiedy to użalałam się nad wymiarami łóżka. Odwróciłam się gwałtownie z mordem w oczach.
- Nawet nie próbuj mnie dotknąć – warknęłam, odsuwając się o dwa kroki w tył. – Nie mam pojęcia co siedzi w twojej pustej głowie, ale wiedz, że to mi się nie podoba.
            Zatoczyłam palcem kółko w powietrzu. Matteo uśmiechnął się zadziornie, opierając o ścianę. Ręce skrzyżował na klatce piersiowej, a ciemne tęczówki wbił we mnie. Poczułam, że się rumienię. Zapewne za sprawą spojrzenia, którym wręcz mnie rozbierał. Nerwowo zagryzłam dolną wargę, próbując wyrwać się z tego stanu. Hipnotyzował mnie. Z każdą sekundą przyciągał coraz bardziej i sprawiał, że zapominałam o tym, o kim powinnam bezwzględnie pamiętać.
- Jesteś słodka – szepnął niemalże w moje usta, by chwilę później opuścić nasz pokój.
            Zrobiłam jeszcze jeden krok w tył, by móc usiąść na łóżku. Ukryłam twarz w dłoniach, wsłuchując się w niespokojne bicie własnego serca. W co ten kretyn ze mną pogrywał?! Czy naprawdę uważał, że może bezkarnie zachowywać się w ten sposób? Z bezsilności mogłam jedynie zaciskać dłonie w pięści i mieć nadzieję, iż to nic groźnego. Natychmiast zapragnęłam znaleźć się jak najbliżej Kuby. Dręczona wyrzutami sumienia chwyciłam plastikową kartę, która służyła za klucz i ruszyłam w stronę windy. Tam też natknęłam się na kilku zawodników młodego Jastrzębia. Jako, że nie znaliśmy się zbyt dobrze, padło z obu stron tylko krótkie cześć.
            Po piętnastu minutach bezowocnych poszukiwań przypomniałam sobie, że równie dobrze mogłabym skorzystać ze swojego telefonu. To niesamowite! Bo niby jakim cudem dwójka zakochanych w sobie ludzi nie wymienia się numerami pokoi? Wybrałam więc numer Kuby, ale telefon był wyłączony. No pięknie. Po kolejnych próbach dałam sobie spokój.
- Trener nie patrzy, to już pijesz? – Zapytałam, zajmując miejsce obok Martino przy barze. Zamówiłam szybko wódkę z colą. – No co się gapisz? Pełnoletnia jestem, to chyba mogę.
- Myślałem, że zechcesz spędzić czas z Kubą.
- Nie mogłam go znaleźć.
- Dobrana z was para.
- Zamknij się.
            Kiedy umysł krzyczał, że powinnam jak najszybciej uciekać z hotelowego baru i wrócić do pokoju, coś mi na to nie pozwalało. Wysączyłam jednego drinka, natychmiast zamawiając kolejnego. Matteo miał zapewne jakąś uwagę na końcu języka, ale powstrzymał się od jej wygłoszenia. Chwała mu za to. Niestety nie omieszkał ponownie napomknąć o związku moim i Kuby.
- Nie uważasz, że jest dla ciebie za młody?
- Nie uważasz, że to nie twoja sprawa?
            Włoch pokręcił głową z niezadowoleniem.
- Mogłabyś się wreszcie do mnie przekonać – westchnął. – Ja nie mam nic złego na myśli. Zwyczajnie zastanawiam się jak to możliwe, że taka dziewczyna umawia się z małolatem.
- Zdaje się, że ten małolat jest twoim przyjacielem. – Posłałam Matteo delikatny uśmiech. – Szukasz problemu tam, gdzie go nie ma, wiesz? Kuba jest wspaniałym chłopakiem, a różnica wieku nie ma tutaj nic do rzeczy. Kocham go.
- Więc gdybym złożył tobie dwuznaczną propozycję, to byś odmówiła?
- Ciebie bym nawet kijem nie tknęła – odpowiedziałam zgodnie z tym, co czułam w głębi serca. – A teraz wybacz, bo trochę jestem zmęczona.
            Dopiłam tego drugiego drinka, odstawiłam szklankę i niepewnym krokiem znów ruszyłam do windy. Nie przypuszczałam, że po otwarciu stalowych drzwi ujrzę mojego chłopaka. Jego naburmuszona mina świadczyła, iż on również musiał mnie szukać.
- Zapomniałem ładowarki i chciałem pożyczyć od ciebie – mruknął, przyglądając mi się uważnie. – Gdzie byłaś?
- Poszłam się napić z Mattem.
- Fajnie. Dzielicie jeden pokój, pijecie razem, to może jeszcze dalej zechcecie rozwinąć swoją znajomość?
- Kubuś, czyżbyś był zazdrosny?
            Zaśmiałam się dźwięcznie, zarzucając ręce na szyję chłopaka. Skrzywił się nieznacznie. Nie protestował jednak, kiedy nasze usta złączyły się w pocałunku. Żadne z nas nie zareagowało, kiedy winda zatrzymała się ze zgrzytem gdzieś między piętrami. Był moim powietrzem. Był tym, bez czego nie mogłam istnieć. Był tym jedynym, z którym chciałam spędzić resztę życia. Smakowałam jego ust, a nasze języki toczyły między sobą zażartą walkę o to, kto powinien dominować. Przyparł mnie do ściany kabiny, powoli rozpinając błyskawiczny zamek jego własnej bluzy, którą pożyczyłam jakiś czas temu i nosiłam teraz jak swoją. Jęknęłam cicho, kiedy językiem zaczął wodzić wzdłuż linii żuchwy.
- Ekhm. – Chwilę tą przerwało ciche chrząknięcie. – Nie chciałbym przeszkadzać, ale Kuba to chyba powinien być już w łóżku od dobrych piętnastu minut.
            Kiedy ta cholerna winda ruszyła? Sapnęłam cicho. Wyglądało na to, że  w sytuacji kiedy jestem tylko z Kubą – zawsze nam ktoś przeszkodzi. Tym razem nie pozostało mi nic innego jak przeprosić trenera, posłać Młodemu buziaka na dobranoc i ruszyć do swojego pokoju.
Na całe szczęście Martino jeszcze nie wrócił. Wygrzebałam swoją pidżamę, wzięłam szybki prysznic, by wsunąć się wreszcie pod kołdrę. Każda próba zaśnięcia kończyła się fiaskiem. Liczyłam na to, że jeśli rozłożę się na całym łóżku, to Matteo znajdzie sobie jednak jakieś inne lokum. Nic z tego. Jak na złość sen nie chciał przyjść w przeciwieństwie do Włocha, który pojawił się parę minut po północy. W wątłym świetle lampki nocnej dostrzegłam, że włosy ma poczochrane, a oczy świecą się radośnie.
- Co za pannę wyrwałeś?
- Ta którą mam zamiar wyrwać, jest tutaj.
- Och, Martino. Ten alkohol to chyba już do reszty wyprał szare komórki w twoim mózgu. – Naciągnęłam kołdrę po sam nos. – Nie możesz spać gdzieś indziej?
- Nie mam gdzie – rozłożył bezradnie ręce, zdejmując koszulkę. Zamknęłam oczy. To nie był widok odpowiedni na tą godzinę. W dodatku po dwóch drinkach. – A tutaj będzie mi ciepło i wygodnie.
            Och, to się jeszcze okaże!

Odautorsko: Jesteśmy na półmetku. Oznacza to, że coraz bliżej do końca i szczerze mówiąc, to nawet nie wiem czym później Was uraczyć. O ile w ogóle coś jeszcze chcecie poczytać ;d Może niedługo w ogóle przyjdzie nam się rozstać. Hm, pożyjemy zobaczymy.

7 komentarzy:

  1. Matt, coś ty znów wymyślił?! XD nie ma, jak wyczucie czasu trenera... tak, dobrze wiem jak ludzie potrafią wpaść w "odpowiedni" moment...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja wiedziałam, że tak będzie! Matteło niewyżyty ogier kurcze. Mam złe przeczucie, że zabraknie jej asertywności i skończy się tak jak nie powinno (czyli bez happyendu), ale to tylko moje głupiutkie przemyślenia.
    Powtórzę się po raz 12415316216, że nikt się nie rozstaje i zostań w naszym blogowym świecie, no <3

    Do następnego,
    Chiyeke /nieprzewidywalni.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Martino z każdym kolejnym odcinkiem zadziwia mnie coraz bardziej,właściwie,to już nic mnie nie zdziwi :) Ciągle sobie jednak wyobrażam, że Popiwczak ma więcej lat,niż w rzeczywistości,jakoś tak lepiej pasuje tutaj :p
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Matteo, wara mi od nich.
    Ja mu krzywdę zrobię, jeśli się między nich wepchnie. Jeszcze jakieś aluzje rzuca, idiota jeden. Czemu ja mam złe przeczucia, czemu? Biedni oni są, nigdy nie mogą dokończyć, ciągle się ktoś wpycha między nich, takie życie niestety.

    Kaś, Ty mi się nigdzie stąd nie ruszasz, bo kogo ja będę męczyła? Nie waż mi się nawet proponować.
    Trzymaj się ciepło, ślę pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Matteo zaczyna działać mi na nerwy, a właściwie to te jego aluzje. Po co on to robi? Chce rozdzielić Kubę i Hanię? Mam nadzieje, że nie. Najlepiej będzie jeśli sie od nich odczepi i zostawi ich w spokoju.

    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  6. - Co za pannę wyrwałeś?
    - Ta którą mam zamiar wyrwać, jest tutaj. <3
    Uwielbiam to opowiadanie z całego serca, można je chłonąć i chłonąć, i wciąż nie ma się dość, tak jak całej ciebie, nigdzie się nie wybierasz, zostajesz z nami, <3

    OdpowiedzUsuń
  7. to się źle skończy. bardzo źle. biedny Kuba.
    wykastruje Martino i powieszę na płocie obok listonosza jeśli coś się między nimi stanie, jeśli on popsuje to co jest między Hanią a Kubą. bo to będzie tylko jego wina.
    co za dupek.

    OdpowiedzUsuń